Po II wojnie światowej ojciec rodziny z okolic Białegostoku wyruszył na
tereny dawnych Prus w poszukiwaniu mebli. Jedną ze zdobyczy była szafa,
która mogła pełnić rolę bieliźniarki, biblioteki. Mebel z najmłodszą
córką powędrował w okolice Warszawy. Taką historię usłyszałem odbierając
podniszczony nabytek.
Blog ten został stworzony, aby podzielić się z Państwem moją pasją i pokazać wyjątkowość zebranych przeze mnie przedmiotów. Prezentowane unikaty kolekcjonuję z myślą, że mogą stanowić ozdobę mojego domu, ale gotów również jestem zaoferować je osobom, które będą nimi zainteresowane. Jeśli poszukują Państwo czegoś wyjątkowego, być może przeglądając wpisy, zdecydują się Państwo na zakup prezentowanych produktów. Z pozdrowieniami Galeria ArtKrot
niedziela, 14 maja 2017
niedziela, 7 maja 2017
Galeria ArtKrot w nowej odsłonie – „Bursztynowa Komnata”
Minął ponad rok od założenia
działalności. Jednym z mankamentów było ograniczone miejsce, w którym
mogę przygotowywać i przechowywać meble. Potrzebowałem pomieszczenia, w
którym będę mógł wykańczać przygotowane „perełki”. Od dawna miałem
zaplanowane miejsce, w którym mogę postawić domek ogrodowy.
Wahałem się
między samodzielnym wykonaniem a zamówieniem gotowego projektu. Po
spotkaniu w jednej firmie i wyliczeniu kosztów podjąłem decyzję o
zakupie gotowego rozwiązania, które po pewnych modyfikacjach spełni moje
potrzeby.
W ostatnim dniu kwietnia przyjechała
dostawa z zapakowanym domkiem. Montaż zaplanowałem na początek maja.
Weekend majowy mimo niesprzyjającej pogody spędziłem na przygotowywaniu
nowej pracowni. Pomagał mi mój tata, któremu dziękuję za wytrwałość i
poświęcenie.
Przygotowanie podstawy z bloczków
betonowych i jej wypoziomowanie zajęło cały dzień. Teren był nierówny, a
musieliśmy ustawić 32 bloczki. W kolejnym dniu domku szybko przybywało.
Podłoga zajęła godzinę. Ściany podobny czas. Później deskowanie dachu.
Pozostało wykończenie i detale. Trzeci dzień to pokrycie dachu papą,
listwy przypodłogowe i oświetlenie. Tak powstała pracownia.
Mój Przyjaciel Bursztyn odwiedzał nas w
trakcie pracy. Na koniec zabrałem go na wycieczkę i pokazałem nową
pracownię. Spacerował wewnątrz wąchając nowe zapachy. Opowiadałem mu, że
przygotuję to dla niego legowisko – przecież uwielbia stare meble.
Niestety los okazał się niesprawiedliwy i Bursztyn mimo, że miał
niespełna 3 lata, nie dożył chwili kiedy w pełni rozpoczęliśmy renowacje
w nowej pracowni. Był dla mnie ważny, dlatego postanowiłem nazwać
pracownię „Bursztynowa Komnata” na jego cześć. Nazwa będzie miala
podwójne znaczenie, bo wewnątrz będą prawdziwe skarby :-)
piątek, 5 maja 2017
Bursztyn – pożegnanie
W środku nocy obudził mnie płacz mojego
przyjaciela Bursztyna (kota). Zawołał mnie, bo nie chciał być sam, gdy
wydawał ostatnie tchnienie. Była trzecia w nocy. Odchodził na moich
rękach. Przez ostatnie tygodnie widziałem jak osłabł. Znowu medycyna
okazała się bezsilna. Badania krwi, testy na kocie choroby, USG nic nie
wykazywało. Wydawało się, że nabierał sił i wracał do
formy. Aż wczoraj przygasł…. Odszedł. Dziś jest pustka…
Był dla mnie inspiracją do założenia własnej działalności i spełnienia marzeń (www.galeriaartkrot.pl). Wyrwania się z pętli korporacji i wyścigu szczurów. Dzięki niemu stałem
się zupełnie innym człowiekiem i zacząłem robić to co lubię. Zmieniło
się moje życie. Nie było i nie jest łatwo. Musiało starczyć na kredyty i
na karmę dla niego. Reszta się nie liczyła. Ostatnio sprzedane meble
pokryły wydatki na jego leczenie. Niestety nie udało się. Straciłem go.
Ciężko będzie się pozbierać.
Pomagał mi jak mógł. Pewnie niejeden
mebel znalazł swojego nowego właściciela, bo Bursztyn dodawał mu uroku
pozując do zdjęć. Nigdy nie zmuszałem go do sesji. Sam chętnie wchodził
do mebli, przeglądał się w lustrach, siadał na krzesłach. Każdy nowy
nabytek był skrzętnie przez niego oglądany.
Przygotowane meble, stawały się jego
legowiskiem :-). Im wyżej tym lepiej. Wymagało to ode mnie dodatkowej
pracy przy zabezpieczaniu mebli. Ale było warto. Był szczęśliwy.
Pamiętam jak spacerował ze mną po
ogrodzie. Biegał wokół mnie. Uwielbiał gdy go goniłem. Chował się pod
krzakami, starając się mnie wystraszyć. Tarzał się w kocimiętce.
Nasadziłem pełno krzaczków, żeby czuł się dobrze. To był jego teren. Tu
pozostanie na zawsze…
Ten wpis niech będzie najtrwalszym pomnikiem dla mojego małego Przyjaciela – Bursztyna.
Subskrybuj:
Posty (Atom)