piątek, 5 maja 2017

Bursztyn – pożegnanie

      W środku nocy obudził mnie płacz mojego przyjaciela Bursztyna (kota). Zawołał mnie, bo nie chciał być sam, gdy wydawał ostatnie tchnienie. Była trzecia w nocy. Odchodził na moich rękach. Przez ostatnie tygodnie widziałem jak osłabł. Znowu medycyna okazała się bezsilna. Badania krwi, testy na kocie choroby, USG nic nie wykazywało. Wydawało się, że nabierał sił i wracał do formy. Aż wczoraj przygasł…. Odszedł. Dziś jest pustka…



     Był dla mnie inspiracją do założenia własnej działalności i spełnienia marzeń (www.galeriaartkrot.pl).  Wyrwania się z pętli korporacji i wyścigu szczurów. Dzięki niemu stałem się zupełnie innym człowiekiem i zacząłem robić to co lubię. Zmieniło się moje życie. Nie było i nie jest łatwo. Musiało starczyć na kredyty i na karmę dla niego. Reszta się nie liczyła. Ostatnio sprzedane meble pokryły wydatki na jego leczenie. Niestety nie udało się. Straciłem go. Ciężko będzie się pozbierać.







   Pomagał mi jak mógł. Pewnie niejeden mebel znalazł swojego nowego właściciela, bo Bursztyn dodawał mu uroku pozując do zdjęć. Nigdy nie zmuszałem go do sesji. Sam chętnie wchodził do mebli, przeglądał się w lustrach, siadał na krzesłach. Każdy nowy nabytek był skrzętnie przez niego oglądany.







     Przygotowane meble, stawały się jego legowiskiem :-). Im wyżej tym lepiej. Wymagało to ode mnie dodatkowej pracy przy zabezpieczaniu mebli. Ale było warto. Był szczęśliwy.



     Pamiętam jak spacerował ze mną po ogrodzie. Biegał wokół mnie. Uwielbiał gdy go goniłem. Chował się pod krzakami, starając się mnie wystraszyć. Tarzał się w kocimiętce. Nasadziłem pełno krzaczków, żeby czuł się dobrze. To był jego teren. Tu pozostanie na zawsze…


     Ten wpis niech będzie najtrwalszym pomnikiem dla mojego małego Przyjaciela – Bursztyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz